Moja przygoda z pszczelarstwem
rozpoczęła się już w latach 1953-54
kiedy to do Piekiełka gdzie
mieszkaliśmy swoje 2 rodziny
pszczele przetransportował mój
wujek Stanisław Wargocki z
Tymbarku. Wcześniej moją pasją
były trzmiele, które obsadzałem w
małych ulikach i trzymałem pod
orzechem koło domu, lecz zawsze
na jesień przychodziło rozczarowanie
gdyż te te rodzinki znikały a ja nie
wiedziałem dlaczego.
Po przywiezieniu pszczół starałem
się zawsze podpatrywać wujka gdy
zaglądał do uli a ule te w tym czasie
wyposażone były w okienko kontrolne
z drzwiczkami i szyba za która była ramka pracy i po otwarciu drzwiczek można było obserwować prace pszczół co też chętnie robiłem.
Swoje pierwsze pszczoły kupiłem dopiero w czerwcu 1958r od Pana Józefa Kurka z Podłopienia gdy miałem już swoje pieniądze które zapracowałem. Kupiłem sobie również książkę „Poradnik pszczelarza”, którą czytałem aby lepiej poznać pszczelarstwo.
W oparciu o ten poradnik zrobiliśmy z bratem drugi ul, który z czasem zasiedliłem. I tak tez przez parę lat utrzymywałem tylko dwie rodziny zwłaszcza, że od 1964-1969 r uczęszczałem do Zaocznego Technikum w Poznaniu, gdzie dojeżdżać trzeba było co dwa tygodnie co trochę komplikowało prace przy pszczołach.
W 1968 r dokupiłem jeszcze dwie rodziny pszczele od bardzo dobrego pszczelarza Pana Władysława Dziadonia z Podłopienia i tak też zaczęło się moje poszerzanie pasieki, a w miarę możliwości starałem się równocześnie czytać dostępna w tym czasie literaturę pszczelarską, która zwłaszcza w latach siedemdziesiątych bardzo chwaliła zwłaszcza pszczoły kaukazkie oraz kraińskie sprowadzone z Austrii.
W roku 1976 ukończyłem kurs rzeczoznawcy chorób pszczół, a w 1977 ukończyłem kurs mistrzów pszczelarskich i zdałem egzamin na mistrza w zawodzie pszczelarz.
Pod wpływem zachwalanych nowości w sprowadzanych matkach ja też do swojej pasieki wprowadziłem pszczołę kraińska zwłaszcza „Troiseck” oraz CT46 i wydawało się mnie,że jestem już postępowym pszczelarzem, lecz życie zweryfikowało te poglądy, gdyż bardzo często te pszczoły zwłaszcza gdy wystąpiła późna spadź i zimowały na większej ilości spadzi na wiosnę miały biegunkę i cierpiały na nosemoze.
Gdy w 1971 roku reaktywowano Koło Pszczelarzy w Tymbarku ja w tym kole prowadziłem tzw „Punkt Apteczny” zaopatrujący pszczelarzy w leki dla pszczół zwłaszcza w Fumagilinę, która była używana do leczenia nosemozy.
Przy bacznej obserwacji pszczelarzy stwierdziłem, że starsi pszczelarze, którzy utrzymywali pszczoły miejscowe nigdy nie potrzebowali tych leków, a pszczoły mieli zdrowe.
Będąc wraz z pszczelarzami na wycieczce w Żegiestowie u bardzo znanego wtedy pszczelarza pana Janczury dowiedzieliśmy się, że Pan Janczura pracował wcześniej jako dyżurny ruchu w stacji w Kasinie Wielkiej i do Żegiestowa przywoził pszczoły właśnie z Kasiny Wielkiej, a jest to miejscowość o ostrym klimacie i tłumaczył nam, że pszczoły wywodzące się z gorszych warunków doskonale radzą sobie w lepszych warunkach niż odwrotnie.
Również znana Pani Stanisława Chwałkowska z Bochni w jednym z artykułów w „Pszczelarstwie” pisze, że będąc z pszczelarzami na wycieczce w Austrii w górach Styrii spytała tamtejszych pszczelarzy czy utrzymują tam pszczoły linii Sklenar, otrzymała odpowiedz że pszczoła ta jako delikatna pszczoła jest utrzymywana na terenach o łagodniejszym klimacie a u nich w górach utrzymywany jest tylko Troiseck.
W jednym z numerów z lat 70tych Pszczelniczych Zeszytów Naukowych jest artykuł Pana Profesora Michała Gromisza, który pisze ze najlepiej zbiera spadź pszczoła kraińska, a zwłaszcza jej linia „Dobra”
Będąc u starszego znanego pszczelarza
Pana Józefa Kurka w czasie rozmowy
zapytałem go ilość zebranego miodu,
oświadczył mnie wtedy że jemu wyszło
średnio po 30 litrów miodu pomimo żę
jego pasieka oddalona była od lasu o
jakieś 1,5 k, natomiast ja miałem
pszczoły podwiezione bezpośrednio do
lasu i uzyskałem po 30 kg a to jest
znacznie mniej niż jego wynik zwłaszcza
że był on już w znacznie podeszłym
wieku i jego nakład pracy w
pszczelarstwo był skromny a wynik
znakomity.
Równocześnie pod koniec lat
siedemdziesiątych ubiegłego wieku coraz częściej dochodziły głosy o bardzo groźnym zagrożeniu pszczół przez warroze i wtedy doszedłem do wniosku, że swe pszczelarstwo muszę oprzeć na pszczole miejscowej, która być może lepiej sobie będzie radzić z tym pasożytem.
W tym też czasie rozpocząłem intensywne poszukiwanie pszczoły miejscowej po różnych zakątkach terenu, zwłaszcza że dostępna literatura podawała że ta pszczołą była znana i utrzymywana na naszym terenie już dość dawno.
Duże zasługi w utrzymaniu i wypromowaniu tej pszczoły w latach czterdziestych i pięćdziesiątych ubiegłego wieku miał Prezes Koła Pszczelarzy w Dobrej Pan Jan Czech. Opisał i promował tę pszczołę w tych latach też Pan Stanisław Mądrala mający ogromne zasługi dla pszczelarstwa polskiego, a który opisał tę pszczołę w „Pasiece Nr 3 z 1948r
Wartość tych pszczół musiał docenić również okupant niemiecki, który w 1943r wydał zarządzenie zabraniające wprowadzać w ten teren obcych ras pszczół.
Po wojnie przy Wojewódzkim Związku Pszczelarzy w Krakowie powstałą Stacja Hodowli Pszczół w Bochni, którą dla tej pszczoły prowadził Dr. Antoni Chwałkowski, który ściśle współpracował z naszymi pszczelarzami.
W „ Pszczelarzu Polskim” Nr 2 z 1946r jest ogłoszenie, że Koło Pszczelarzy w Dobrej zatrudni kierownika trutowiska, które wg opowiadań starszych pszczelarzy znajdowało się na szczycie góry Łopień.
Góra Łopień jest nad takimi miejscowościami jak Dobra, Podłopień, Tymbark, Słopnice z czego wynika że wszystkie miejscowości w pobliżu Łopienia musiały być zasiedlone tę pszczoła.
Niestety bo już pod koniec lat siedemdziesiątych i na początki roku osiemdziesiątego ubiegłego wieku w niektórych rejonach a zwłaszcza w Dobrej czystej tej pszczoły prawie nie było a najwięcej się utrzymywało na Podłopieniu, Tymbarku i Zamieściu.
Pszczoły uzyskane z pasieki Marcina Wątora z Dobrej pomimo że morfologicznie odpowiadały rasie kraińskiej pod względem żywotności nie odpowiadały np. pszczołom z Podłopienia od Pana Dziadonia czy Kurka gdyż miały zbyt duże ubytki po zimie np.: zazimowane na 8 ramkach z zimy wychodziły na 4 ramkach i trzeba było z nich zrezygnować.
Razem z Marcinem Wątorem szukaliśmy w kilku pasiekach lecz bezskutecznie. Razem z kolegami z koła przeszliśmy cały teren od Słopnic – Zaświercze aż do Chyszówek i tylko u Pana Bożka znaleźliśmy parę możliwych rodzin, z których pozyskałem parę matek.
Następnie udało mnie się uzyskać materiał od Pana Kazimierza Dziadonia z Podłopienia przy bardzo dużej pomocy jego syna Jana.
Materiał który utrzymywał w pasiece okazał się rewelacyjny pod względem miodności jak i zdrowotności.
Z materiału Pasieki Dziadoniów korzystałem wiele razy.
O jakości tego materiału poinformowałem inż. Skoniecznego z Rożnowa, który był spokrewniony z Dr. Zawilskim, który wcześniej pracował z Dr. Chwałkowskim w Stacji Hodowli Matek w Bochni, która zajmowała się hodowlą pszczół linii „Dobra” i bardzo dobrze znał tę pszczoły. Dr. Zawilski razem z Bogdanem Skoniecznym odwiedzili moją pasiekę przyglądając się tym pszczołom.
Dr. Zawilski potwierdził że jest to przypuszczalnie pszczoła kraińska linii „Dobra” i pobrał z pasieki próby pszczół do badań morfologicznych, które później przebadano na uczelni gdzie pracował. Badania morfologiczne potwierdziły że jest to właśnie ta pszczoła i fakt ten zgłosił do Krajowego Centrum Hodowli Zwierząt w Warszawie z petycja aby zająć się tą pszczołą gdyż jest tego warta.
Jako że Dr. Zawilski jak i Bogdan Skonieczny współpracowali z Panem Kasztelewiczem z Sądeckiego Bartnika, Sądecki Bartnik zainteresował się tą pszczołą i rozpoczął jej hodowle dlatego też Krajowe Centrum Hodowli Zwierząt zaleciło ponowne pobranie próbek pszczół z mej pasieki ( badanie Dr. Zawilskiego nie miały
certyfikatu K.C.H.Z.) i do tego celu
wyznaczyło Panią Terese Turlej –
Kierownika Pasieki Zarodowej z Brzeska
oraz Panią Krystynę Korete przedstawiciela
K.C.H.Z z Krakowa przy udziale
przedstawiciela Sądeckiego Bartnika.
Pobrane próby potwierdziły badanie
Dr. Zawilskiego zrobione w Siedlcach i od
tego czasu Sądecki Bartnik rozpoczął
hodowle tej pszczoły.
Dr. Zawilski przekazał mnie bardzo dużo
wiadomości co do tej pszczoły- jak ją
oceniać, na co zwracać uwagę przy
dalszych poszukiwaniach i hodowli.
Następnie wprowadziłem do pasieki
materiał z pasieki Józefa Kurka z Podłopienia, który w okresie powojennym współpracował z Dr. Chwałkowskim, który odwiedzał jego pasiekę i pobierał od niego materiał a następnie dostarczał mu matki inseminowane.
Kol. Adam Niezabitowski z Zamieścia też mnie mówił że ma pszczoły od Pana Michała Kapturkiewicza z Tymbarku i dlatego razem z Panią Karetową pobraliśmy próbki do badań morfologicznych.
Badania potwierdziły czystość tej pszczoły a otrzymane z tej pasieki matki okazały się bardzo dobre.
Z znalezionych dokumentów wynika że również Pan Michał Kapturkiewicz był bardzo potępowym pszczelarzem, uczęszczał na kursy hodowli matek pszczelich oraz jeszcze w latach 1965-66 nabywał matki selekcyjne linii „Dobra” w Stacji Hodowli w Bochni.
Do swojej psieki pozyskiwałem jeszcze między innymi materiał z pasieki z Pisarzowej oraz z Siekierczyny z pasieki położonej w bardzo trudnym terenie górskim od bardzo już wiekiem zaawansowanego pszczelarza, gdzie wyglądało że pszczoły są dość wyrównane i mogą być bardzo dobre gdyż żyły w bardzo trudnych warunkach przy bardzo małej opiece pszczelarza, w ulach które się rozlatywały lecz sam pszczelarz był bardzo nieufny i nie chciał się podzielić wiedzą o jakości tych pszczół a wręcz powiedział że obawia się „ odebrania mu szczęścia” i ledwo udało mnie się uzyskać kawałek plastra z 1 tylko rodziny.
Badanie morfologiczne potwierdziło później że jest to właściwa pszczoła lecz pszczoła byłą troche złośliwa i mniej miodna od pszczół które już posiadałem natomiast posiadały bardzo dobry instynkt higieniczny mi doskonale sprzątały wszystkie nieżywe pszczoły, które znalazły się pod ulem i wynosiły je daleko a warrozy miały mało.
Posiadam również materiał od rodziny z Mszany Dolnej, która to rodzina żyła na stryszku w pustym domu ok 3 lat, zimowała na miodzie spadziowym i jakoś radziła sobie z warrozą.
Pszczoły z tego materiału są bardzo miodne, łagodne, mają bardzo mało warrozy morfologicznie odpowiadają Car.”Dobra” lecz są bardzo trudne do rozmnażania (inne rodziny nie chcą pielęgnować poddanych larw z tych rodzin, a co ciekawe córki bardzo trudno się unasienniają, dla przykładu gdy wystawiłem w ulikach weselnych 10 matek od innej matki a w tym samym czasie 4 matki od tej rodziny tylko 2 się unasienniły a pozostałe 2 składały jaja trutowe a pozostałe 10 unasienniły się bardzo ładnie w tym samym czasie a jest bardzo ciekawa rzecz wymagająca zastanowienia i dalszej pracy i cierpliwości aby te dobre cechy utrwalić gdyż ma bardzo mało warrozy i wartało by ją namnożyć.
Jerzy Smoter